Jakieś 20 minut drogi za Kisasi w stronę Mutomo jest Kisasi Mixed Secondary School:
Tablica informacyjna Kisasi Mixed Secondary School. Kisasi. Kenia.
Widocznie wieści o naszych poczynaniach szybko rozeszły się po okolicy, bo do naszego mieszkania zapukał w czwartek zastępca dyrektora tej szkoły z propozycją, abyśmy odwiedzili również ich szkołę. Umówiliśmy się, że pójdziemy z wizytą do nich w piątek rano. O umówionej porze przyszedł po nas ten sam zastępca dyrektora i razem ruszyliśmy w drogę. Jak już pisałem wcześniej, piątek w Kisasi jest dniem targowym, co można było również zauważyć na drodze, która zwykle jest prawie pusta, a tym razem była zatłoczona:Droga Kisasi – Mutomo w dzień targowy. Kenia.
Niestety, ten kolorowy widok był co jakiś czas przesłaniany tumanami kurzu ciągnącymi się za matatu jeżdżącymi dzisiaj wyjątkowo często:Kurz za jadącym matatu. Kenia.
Na szczęście 20 minut drogi, o których mówił zastępca dyrektora okazało się aż z nadmiarem na nasze nogi, więc po chwili zboczyliśmy w prawo i weszliśmy na teren szkoły. W drzwiach przywitała nas Pani Dyrektor, po czym zaprosiła nas do przestronnego pokoju konferencyjnego, gdzie zasiedliśmy za stołem i podano nam do wyboru chai i strong tee. Pani Dyrektor była do rozmowy bardzo dobrze przygotowana. Przedstawiła nam pokrótce historię szkoły, jej osiągnięcia i problemy, po czym rozpoczęła się luźna dyskusja. Mieliśmy okazję zadać wiele pytań i otrzymać na nie odpowiedzi, które rozjaśniły nam nieco sposób funkcjonowania kenijskich szkół. Po tej dyskusji, Pani Dyrektor zaproponowała nam zwiedzenie szkoły, a młodzież w tym czasie przygotowywała się do prezentacji, którą za chwilę mieliśmy przeprowadzić.Budynek dyrekcji i pokój nauczycielski w Kisasi Mixed Secondary School. Kenia.
Jedna z sal lekcyjnych w Kisasi Mixed Secondary School. Kenia.
Młodzież spiesząca na naszą prezentację. Kisasi. Kenia.
Prezentacja odbyła się wg przećwiczonego już wcześniej schematu, więc nie było tu żadnych komplikacji, no może poza tą, że w sali było nagłośnienie i mikrofon często sprzęgał się z głośnikami, co dawało upiorne gwizdy, które jednak ani gospodarzom, ani uczniom zupełnie nie przeszkadzały :-). Po skończonej prezentacji, młodzież udała się na posiłek (który w tej szkole młodzież dostaje codziennie):Jedna z dziewcząt pokazuje nam swój obiad :-). Kisasi. Kenia.
My również zostaliśmy zaproszeni na obiad, który zjedliśmy w towarzystwie grona pedagogicznego. Po obiedzie, na który składała się fasola i sałatka z nieznanej mi zielonej rośliny, jeszcze przez chwilę porozmawialiśmy, wymieniliśmy się adresami i ruszyliśmy w drogę powrotną.Stado byków i krów pędzone na targ. Kisasi. Kenia.
Osiołki z kanistrami na wodę. Kisasi. Kenia.
Jednak kilkaset metrów dalej napotkaliśmy „polową” wytwórnię cegieł, a ponieważ nikt tam akurat nie pracował, pozwoliliśmy sobie na jej obfotografowanie:Wytwórnia cegieł. Kisasi. Kenia.
Spędziliśmy w tym miejscu sporo czasu i zrobiło się późno. Trzeba więc było wracać (ale postanowiliśmy, że pójdziemy tą drogą jeszcze raz, tylko że wyjdziemy wcześniej). W drodze powrotnej mijaliśmy ludzi wracających z targu. Chyba już nas tu trochę znają, bo uśmiechają się do nas i pozdrawiają:Pozowanie do zdjęć, a potem oglądanie efektów. Kisasi. Kenia.
I tak dzień zbliżał się ku końcowi, a my zbliżaliśmy się do domu, gdy nagle, na środku drogi, jeszcze jedna niespodzianka – na grubej nici wisi sobie pięciocentymetrowy pająk:Olbrzymi, kolorowy pająk wiszący na nitce nad drogą. Kisasi. Kenia.
Po chwili odczepił się od nitki, opadł na drogę i powędrował chyba szukać innego miejsca na łowy:Pająk na drodze. Kisasi. Kenia.
Komentarze: skomentuj tę stronę |