123

Uwaga! Ta wi­try­na wy­ko­rzy­stu­je pli­ki cook­ies w ce­lu umoż­li­wie­nia dzia­ła­nia nie­któ­rych fun­kcji ser­wi­su (np. zmia­ny ko­lo­ru tła, wy­glą­du in­ter­fej­su, itp.) oraz w ce­lu zli­cza­nia li­czby od­wie­dzin. Wię­cej in­for­ma­cji znaj­dziesz w Po­li­ty­ce pry­wat­no­ści. Ak­tual­nie Two­ja przeg­lą­dar­ka ma wy­łą­czo­ną ob­słu­gę pli­ków co­o­kies dla tej wi­try­ny. Ten ko­mu­ni­kat bę­dzie wy­świet­la­ny, do­pó­ki nie za­ak­cep­tu­jesz pli­ków cook­ies dla tej wi­try­ny w swo­jej przeg­lą­dar­ce. Kliknięcie ikony * (w pra­wym gór­nym na­ro­żni­ku stro­ny) ozna­cza, że ak­ce­ptu­jesz pli­ki cookies na tej stro­nie. Ro­zu­miem, ak­cep­tu­ję pli­ki cook­ies!
*
:
/
G
o
[
]
Z
U

Poniedziałek – 12.07.10

W korycie wyschniętej rzeki

Poniedziałek mieliśmy wolny od wszelkich zajęć szkolnych i spotkań towarzyskich. Za to pogoda była nieciekawa:

 

Poniedziałkowa szara pogoda. Kisasi. Kenia.

Ale cóż było robić – wyszliśmy w teren. Wracając poprzedniego dnia z Kitui zauważyłem przed Kisasi wysokie drzewa owocowe z wiszącymi owocami, postanowiliśmy je odszukać i sfotografować. Idziemy więc i rozglądamy się. Drzew z owocami nie widać, ale trafiają się inne ciekawe obiekty:

 

Zabudowania za Kisasi. Kenia.

Wędrując tak dochodzimy do rzeki:

 

Rzeka za Kisasi. Kenia.

Jest to ta sama rzeką, którą widzieliśmy w pierwszą niedzielę naszego pobytu w Kisasi, ale wtedy było już późno i musieliśmy szybko wracać. Teraz była wczesna pora, postanowiliśmy więc przejść się wyschniętym korytem rzeki.

 

Droga nad rzeką. Kenia.

Koryto rzeki jest wyraźnie zaznaczone. W niektórych miejscach są jeszcze ślady wody, miejscami jest zupełnie sucho.

 

 

Koryto rzeki. Okolice Kisasi. Kenia.

W niektórych miejscach (zwłaszcza na zakrętach) widać, że kiedy jest tu woda, to jest to całkiem głęboka i wartka rzeka.

 

 

Na zakręcie rzeki. Okolice Kisasi. Kenia.

Wody szukają tu wszyscy:

 

Owad znalazł trochę wody na dnie wyschniętej rzeki. Dla niego (niej) wystarczy. Czy starczy dla ludzi? Okolice Kisasi. Kenia.

Pompy pompujące wodę na sąsiednie poletka nie są tu rzadkością. Koszt jednej pompy to 14 tys. szylingów (czyli niecałe 200 dolarów). Wiele osób prosiło o pomoc w zakupie pompy.

 

Pompa wodna. Okolice Kisasi. Kenia.

Na brzegach koryta rzeki można spotkać ciekawszą niż gdzie indziej roślinność. Widać, że jest tu jednak więcej wilgoci niż na suchych „łączkach” (tam kwiatów praktycznie nie było).

 

 

Kwiaty na brzegu wyschniętej rzeki. Okolice Kisasi. Kenia.

Przemierzyliśmy tak chyba kilka kilometrów. Brzegi były cały czas albo strome, albo zarośnięte. Kiedy zobaczyliśmy z lewej strony wyschnięty dopływ postanowiliśmy wydostać się nim z koryta:

 

Suchy (teraz) dopływ, którym wydostaliśmy się z koryta rzeki. Okolice Kisasi. Kenia.

W miarę oddalania się od rzeki, krajobraz zmieniał się w znane juz nam „łączki” z kolcami i brązowymi suchymi krzewami. Było już dobrze po południu i trochę zgłodnieliśmy, zapamiętaliśmy więc to miejsce i skierowaliśmy się w stronę domu.


Obiad w Kisasi

W Kisasi, w drodze do Checkpointu (ponieważ powoli zbliżał się termin naszego wyjazdu i pora była przymierzyć się do zakupu prezentów), odwiedziliśmy sklep z lesso:


 

Lesso Centre. Kisasi. Kenia.

Lesso to stały element tradycyjnego stroju Murzynek. Jest to płat materiału o wymiarach 3,6 metra, na 1,1 metra z naniesionym „afrykańskim” wzorem. Materiał ten służyć może jako spódnica, fartuch, chusta, turban, siatka, nosidełko dla dziecka, podkładka do siedzenia na trawie i kto wie jeszcze co.

 

Grupa kobiet ubranych w lessa. Kenia.

Sklep prowadzi pani, która jest żoną dyrektora Primary School, więc po znajomości poprosiłem ją o pozwolenie na sfotografowanie wnętrza sklepu, aby wysłać zdjęcia Ewie (mojej żonie), żeby wybrała sobie i rodzinie kilka lesso na prezenty. Pani oczywiście zgodziła się i jednocześnie zaproponowała nam do spróbowania potrawę, którą przygotowała w domu i miała w termosie.

 

Lessa w sklepie. Kisasi. Kenia.

Ponieważ w sklepie nie było miejsca na spożywanie posiłku, przeszliśmy do Checkpointu, gdzie chętni mogli popróbować nowej potrawy.

 

Marek karmi zabłąkane dziecko nową potrawą. Checkpoint w Kisasi. Kenia.


Powrót na „łączkę”

Po obiedzie i krótkim odpoczynku wróciliśmy do miejsca, które mijaliśmy wracając z koryta wyschniętej rzeki:


 

Znowu kolce... Okolice Kisasi. Kenia.

 

 

Afrykańskie motyle. Okolice Kisasi. Kenia.

Robiąc któreś z kolei zdjęcie zauważyłem swój cień na trawie. To dobry znak, znaczy że chmury się rozstępują. Liczę na ładny zachód słońca.

 

Mój cień. Okolice Kisasi. Kenia.

Chwilę później coś poruszyło się wśród suchych liści:

 

 

Patyczak. Okolice Kisasi. Kenia.

Z drzewa, z którego zwisają grube liany dochodzi śpiew ptaków:

 

Śpiew ptaków. Kisasi. Kenia.

 

Liany zwisające z drzewa. Okolice Kisasi. Kenia.

Robi się późno. Pora wracać. Już prawie schowałem sprzęt do torby, gdy drogę zagrodził nam taki oto „cudak”:

 

 

Szarańczak – ale czemu taki kolorowy? Być może w szacie godowej? Okolice Kisasi. Kenia.

I ostatnie zdjęcie tego dnia:

 

Zachód słońca nad Kisasi. Kenia.



Komentarze: skomentuj tę stronę

Serwisy 3n

Logo Kombi
Logo Wirtualnej Galerii
Logo 3N STOCK PHOTOS
Logo Kombi PDF Tools
Logo Projektora K3D
Logo 3N Games