Joseph chyba lubi lwy :-). Dzisiaj zapowiedział pobudkę na szóstą, jeszcze przed świtem i wiezie nas do „króla dżungli”.
Zaraz po przekroczeniu granicy rezerwatu pojawiły się pierwsze promienie słońca. Stanęliśmy na chwilę i zrobiliśmy kilka zdjęć. Tylko kilka – z dwóch powodów: po pierwsze, jesteśmy prawie na równiku (1,25 stopnia od równika, czyli jakieś niecałe 140 km w linii prostej). Na równiku doba dzieli się dokładnie na dwie równe części (niezależnie od pory roku). Słońce wstaje o godz. szóstej, a zachodzi o osiemnastej. Słońce ma do pokonania 180 stopni dokładnie w 12 godzin (czyli 720 minut) co daje 1/4 stopnia na minutę. A ponieważ wielkość kątowa słońca wynosi pół stopnia, to czas „wysuwania” się całej tarczy słonecznej wynosi 2 minuty :-). Czyli zjawisko „wschodu słońca” (analogicznie jest z zachodem) trwa dosłownie kilka minut.Wschód słońca nad Masai Mara. Kenia. |
Król Masai Mara. Kenia.
Opuszczamy króla i jedziemy poszukać jego rodzinki. Nieopodal znajdujemy lwicę z małymi:„Królowa” i jej dzieci. Masai Mara. Kenia.
Szakal. Masai Mara. Kenia.
Do obozu wróciliśmy około godziny dziewiątej. Po posiłku, pożegnaliśmy się z Shukurrem i innymi Masajami i udaliśmy się w drogę powrotną do Nairobi. Z fotografowaniem było podobnie jak w tę stronę, tzn. kiepsko. Dziury, dziury i jeszcze raz dziury. Samochód albo podskakiwał, albo jechał slalomem – w zależności chyba od nastroju Josepha. W każdym razie trudno było złapać kadr w takich warunkach. Zdaję sobie sprawę, że nasza wyprawa powoli dobiega końca, staram się więc jeszcze na koniec uchwycić jakieś charakterystyczne cechy Afryki. Walka o wodę – woda to życie ludzi i zwierząt:Wodopój na trasie Oloolaimutia – Narok. Kenia. |
Pyłowa mgła. Kenia.
Czerwone drogi (w popołudniowym świetle wydają się jeszcze czerwieńsze):Czerwone drogi Afryki. Kenia.
W Narok mieliśmy postój i zjedliśmy obiad. Jak zwykle – doskonały. A potem już tylko podróż do Nairobi, w centrum przesiadka do matatu i po chwili jesteśmy znowu w domu. Teraz już tylko przeglądanie zdjęć i próba uporania się z zaległościami na stronie internetowej. Niestety, to przerasta moje siły :-). Idę spać.Komentarze: skomentuj tę stronę |