Kolejna niedziela w Kisasi. Wiedziałem, że rano będą śpiewy w oddalonym od nas o 50 metrów kościele. Wstałem więc rano i tym razem nagrałem jedną z piosenek w całości:
W punkcie ładowania telefonów komórkowych. Kisasi. Kenia.
Stojąc na przystanku sfilmowałem matatu jadące w przeciwnym do naszego kierunku. Widać, że mimo kiepskich dróg kierowcy rozwijają dość dużą prędkość, a potem gwałtownie hamują:Dzieci w odświętnych ubrankach. Kisasi. Kenia.
Po kilkunastu minutach pojawiło się matatu jadące w naszym kierunku. Wsiedliśmy choć było ciasno (bardzo ciasno). Okulary przeciwsłoneczne, które trzymałem w ręku niestety uległy zmiażdżeniu :-(. Na szczęście sprzęt ocalał, ale oczywiście w tych warunkach nie było mowy o fotografowaniu w drodze.Pan Ngomo Musee ze swoją żoną przed domem w Kitui. Kenia.
Jeszcze w czasie rozmowy zapytałem Pana Musee o charakterystyczną biżuterią afrykańską wykonaną z małych kolorowych koralików. Chciałem nabyć taką biżuterię, ale na razie nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Pan Musee powiedział, że odprowadzi nas do matatu i spróbuje pomóc w znalezieniu tej biżuterii. Tak więc po sesji zdjęciowej ruszyliśmy w kierunku „stacji” matatu. Po drodze spotkaliśmy panią, która zajmuje się właśnie dystrybucją szukanej przeze mnie biżuterii. Nie wiem jak to się stało, że tę panią spotkaliśmy, może to był przypadek, a może Pan Musee do niej zadzwonił. W każdym razie umówiliśmy się, że we wtorek przyjedzie do nas do Kisasi ktoś z taką właśnie biżuterią. Mimo tego, że sprawa biżuterii była już załatwiona, po dojściu do stacji Pan Musee jeszcze kogoś tam poszukał i kiedy już siedziałem w matatu okazało się, że mogę od ręki kupić to, czego szukałem. Tak więc zrobiłem tu pierwsze zakupy, z czego byłem bardzo zadowolony:Biżuteria wykonana z koralików i innych naturalnego pochodzenia elementów, jak malowane nasiona, muszelki, itp. Kenia.
W drodze powrotnej w matatu było trochę luźniej, ale po drodze nie było za bardzo ciekawych tematów do fotografowania. Nagrałem tylko film we wnętrzu naszego pojazdu:Pani Murzynka plotąca koszyk. Kisasi. Kenia.
Porozmawialiśmy z Panią i okazało się, że koszyk można będzie kupić, ale jest problem, bo my wyjeżdżamy z Kisasi w czwartek rano, a Pani nie jest pewna, czy zdąży go skończyć. Niestety, jak się później okazało – nie zdążyła. Ale przynajmniej próbowałem :-). W drodze do domu, jeszcze tylko dwaj chłopcy zaprezentowali nam swoją broń i na tym zakończyłem działalność fotograficzną w tym dniu. Nie musieliśmy nawet wychodzić na kolacje do Checkpointu, bo od Państwa Musee dostaliśmy w termosie to, co było dla nas przygotowane na obiad, a czego nie zjedliśmy w ich domu.Chłopcy prezentują swoją „broń”. Kisasi. Kenia.
Komentarze: skomentuj tę stronę |