We wtorek byliśmy trochę zmęczeni i generalnie postanowiliśmy odpoczywać. Na dodatek pogoda była taka sobie. Ja jednak czułem niedosyt związany z zakupami upominków (przypomnę, że na targu nie udało mi się zrobić konkretnych zakupów), dlatego też poprosiłem Marka, żebyśmy pojechali do centrum i pochodzili po zwykłych sklepach (nie targach, czy straganach). I to był strzał w dziesiątkę! Chodząc ulicami centrum zainteresowała mnie na wystawie damska suknia. Postanowiliśmy wejść do sklepu i zapytać o cenę. Okazało się, że wybór był bardzo duży, sprzedawcy niezbyt nachalni i co najważniejsze – na towarach były podane ceny i nie były one wcale wygórowane (zdecydowanie niższe niż na targu) :-). Dokonałem tu sporych zakupów, zapłaciłem kartą i zadowoleni poszliśmy do pobliskiego parku podelektować się przyrodą.
I to też był strzał w dziesiątkę, bo zaraz przy wejściu do parku wylądował i dał się sfotografować olbrzymi marabut. Trzeba przyznać, że niezbyt to sympatyczny ptak, zwłaszcza oglądany z odległości kilku metrów. Wzrost metr czterdzieści, dziób potężny niczym kleszcze do wyciągania gwoździ i do tego ogromne szpony:Marabut w parku w Nairobi. Kenia.
Zdecydowanie lepiej wyglądał w locie. Mimo dużej wagi zręcznie wykorzystuje prądy powietrza i zgrabnie szybuje prawie w ogóle nie machając skrzydłami:Marabut szybujący nad parkiem w Nairobi. Kenia.
Zaraz po wyjściu z parku trafił się jeszcze ibis:Ibis w centrum Nairobi. Kenia.
Powrót do domu jak zwykle w matatu. I pierwsze przymiarki do spakowania się. Co prawda sporo bagażu zostało w Kisasi (prezenty dla dzieci w szkołach), ale też sporo przybyło (upominki i prezenty dla rodziny). Sprawdzam ile mam jeszcze miejsca w walizie, bo jutro chcę wydać jeszcze trochę pieniędzy w tym znalezionym dzisiaj sklepie, ale muszę wiedzieć co się uda zapakować :-).Komentarze: skomentuj tę stronę |