Ostatni dzień w Kisasi. Jutro wyjeżdżamy do Nairobi i potem na trzydniowe safari do Masai Mara. Nie mamy dzisiaj żadnych zobowiązań. Postanowiliśmy pójść do miejsca, w którym w poniedziałek wyszliśmy z koryta rzeki i pójść dalej jej wyschniętym dnem. Co prawda temat ten mamy już obfotografowany, ale w poniedziałek była kiepska szara pogoda, a dzisiaj jest ładne błękitne niebo.
Po zejściu do koryta widać jak ogromną powierzchnię zajmie rzeka, kiedy napłynie woda:Panorama widziana z dna wyschniętej rzeki. Okolice Kisasi. Kenia. |
Drzewo z owocami popo. Okolice Kisasi. Kenia.
Akacja – charakterystyczne „płaskie” drzewo Afryki. Okolice Kisasi. Kenia.
Drzewa widziane z dna rzeki. Okolice Kisasi. Kenia.
Mimo tego, że jest zima, na pustynnym dnie słońce nieźle parzy. „Wodny osiołek” schował się w cieniu przed słońcem:Osiołek czekający na dyspozycje od swojego właściciela. Okolice Kisasi. Kenia.
Nieopodal ktoś pędzi na dno rzeki stado kóz. Tu jest szansa na znalezienie wody lub chociażby wilgotnej roślinności:Stado kóz schodzi na dno rzeki. Okolice Kisasi. Kenia.
Dochodzimy do kolejnego zakrętu rzeki. Tak toczy się tu codzienne życie:Miejscowa ludność na dnie rzeki w poszukiwaniu wody. My kupujemy wodę butelkowaną. Litr kosztuje pół dolara. Okolice Kisasi. Kenia.
Pytamy o drogę i dowiadujemy się, że na następnym zakręcie rzeki nie mamy iść jej korytem, ale wyjść prosto „pod górkę”. A następny zakręt wygląda tak:Panorama zakrętu, na którym mamy wyjść z koryta rzeki w kierunku Kisasi. Kenia. |
Wyschnięta rzeka. Okolice Kisasi. Kenia.
W drodze do domu mijamy stadka bydła pędzone w kierunku wyschniętej rzeki.Bydło pędzone w kierunku wyschniętej rzeki. Okolice Kisasi. Kenia.
Przed wieczorem wyszliśmy zrobić ostatnie zdjęcia w Kisasi.
Zachód słońca nad Afryką. Okolice Kisasi. Kenia.
Komentarze: skomentuj tę stronę |