Środa – 30.06.10
Po kłopotach technicznych, o których pisałem wcześniej, ostatecznie serwis wylądował pod innym adresem, ale już po powrocie przeniosłem go z powrotem na wcześniej zaplanowane miejsce. Mam nadzieję, że uda mi się nadrobić zaległości i relacjonować na bieżąco, choć dzieje się tyle, że może być z tym problem :-). Przejdźmy więc do konkretów:
Śniadanie
Środę rozpoczęliśmy śniadaniem przygotowanym przez Marka. Wyglądało ono mniej więcej tak:
Śniadanie u Marka.
Składniki to: fasola, cebula, jajko i kurczak. Do śniadania nie podaje się pieczywa, więcej – tu po prostu nie znają chleba. Natomiast fasola jest jednym z tradycyjnie wykorzystywanych składników wielu potraw. Więc kto nie lubi fasoli, a wybiera się tu, to może zacząć się przyzwyczajać :-). Po śniadaniu kawa lub herbata. Ja akurat za kawą nie przepadam, ale Jacek bardzo chwalił kenijska kawę.
Po śniadaniu poobserwowałem trochę świat z balkonu Marka mieszkania. Oto kilka zdjęć z tych obserwacji:
Ibis białowąsy. Nairobi. Kenia.
Czapla czarnogłowa czatuje na ofiarę. Nairobi. Kenia.
Szybki atak.
I śniadanko w dziobie.
Po tych obserwacjach przechodzimy do głównego punktu tego dnia, czyli jedziemy zwiedzać Nairobi.
Zwiedzanie Nairobi
Nairobi – stolica Kenii, miasto położone na wysokości 1700 m n.p.m. Około 3 mln mieszkańców. Miasto składa się z dwóch części: część zachodnia to siedlisko firm, banków, administracji rządowej, itp. i oczywiście stan tej części miasta jest generalnie dobry, natomiast część wschodnia, to miejsce zamieszkania „zwykłych” ludzi i tu sytuacja nie wygląda najlepiej.
Jadąc od Marka (oczywiście matatu) do centrum, przejeżdżamy właśnie przez tę wschodnią część. Kilka migawek z trasy:
„Fabryka” krzeseł. Nairobi. Kenia.
Ulica we wschodniej części Nairobi. Kenia.
Sprzedawca kukurydzy. Nairobi. Kenia.
Przydrożne warsztaty. Nairobi. Kenia.
Po opuszczeniu matatu kierujemy się w stronę centrum (zachodniej części miasta). Tu ulice wyglądają zupełnie inaczej:
Ulice w centrum Nairobi. Kenia.
Przez centrum przechodzimy do
parku Uhuru. Spędziliśmy tam kilka godzin i miejsce to wywołało u mnie kilka intensywnych „zdziwień”:
Park Uhuru w centrum Nairobi. Kenia.
Zbliżenie centralnej części poprzedniego kadru.
Jak widać obszary trawiaste w parku ogrodzone są zwykłym drutem kolczastym. I tak jest w całym parku pełnym ludzi, mam i ojców z dziećmi.
I drugie zdziwienie:
Marabut w parku w Nairobi. Kenia.
Orzeł sawannowy w centrum Nairobi. Kenia.
W centrum Nairobi nad parkiem, na tle wieżowców kołują jak samoloty olbrzymie ptaki. Nie był to pojedynczy incydent. One tam żyją i mieszkają (na kilku ujęciach widać, jak w szponach znoszą gałęzie do budowy gniazd):
Orzeł niosący w szponach gałąź. Nairobi. Kenia.
Z parku inną drogą wróciliśmy do „stacji” matatu i wróciliśmy do domu. Tym razem w matatu nic nie grało, więc jedna z murzynek po prostu śpiewała.
Śpiew w matatu. Nairobi. Kenia.
Po powrocie zajęliśmy się przeglądaniem zdjęć, a Marek przygotował nam pyszny obiad (na bazie fasoli :-).
Wieczór natomiast spędziliśmy na przygotowaniach do czwartkowego wyjazdu do Kisasi. Komunikacja, to największa bolączka naszej wyprawy. Podstawowy środek lokomocji jakim jest matatu nie jest przystosowany do przewożenia dużych bagaży. Nawet bez bagaży jest w nim tak ciasno, że nie można w czasie jazdy rozprostować nóg. Jeśli chcemy przewieźć bagaż, to musimy trzymać go na kolanach. Mój plecak ze sprzętem fotograficznym waży 12 kg. Do tego mam lotniczą walizę o wadze 25 kg. W podobnej sytuacji jest każdy z nas. Bagaż główny, to ubrania i prezenty dla uczniów Kisaskich szkół (np. pięć piłek do gry w piłkę nożną, 24 pudełka kredek, skakanki i mnóstwo innych zabawek i gadżetów). Wieziemy też sprzęt audio-video, aby przeprowadzić kilka multimedialnych prezentacji. Co prawda duży bagaż może być przewieziony na dachu, ale sprzętu fotograficznego nie radziłbym w ten sposób traktować, gdyż drogi potrafią tu być po prostu „polne”, a matatu mknie wtedy w chmurze pyłu niczym rydwan ognia. Musimy więc zapakować się tak, żeby dało się przejechać około 180 km upakowani jak sardynki w puszce. Czy się udało? O tym jutro.