Niedziela – 18.07.10
Masai Mara – dzień drugi
Dzień rozpoczynamy śniadaniem o siódmej. Stół szwedzki, kilka potraw do wyboru, napoje, owoce. Jedzenie super!
Po śniadaniu pakujemy się do samochodu i odjazd. W drodze do rezerwatu przejeżdżamy jeszcze przez wioskę Masajów. Joseph kupuje jakieś rzeczy na drogę (w tym wodę do picia). W wiosce kontrastują jaskrawe i czyste stroje Masajów z otaczającą szarością zabudowań.
Wioska Masajów. Masai Mara. Kenia.
Podobnie jak w Kisasi obowiązuje malowanie frontów zabudowań:
Pub w wiosce Masajów. Masai Mara. Kenia.
Joseph szybko załatwia sprawy i widzimy, że się spieszy. Po przekroczeniu bramy rezerwatu też nie bardzo chce się zatrzymywać na fotografowanie mijanych zwierząt. Gdzieś pędzimy. Po chwili wszystko staje się jasne:
Lwia rodzina przy śniadaniu. Masai Mara. Kenia.
Bawiące się obok lwiątka. Masai Mara. Kenia.
Chwila odpoczynku. Masai Mara. Kenia.
Kiedy opadły pierwsze emocje związane z fotografowaniem lwów, dowiedzieliśmy się od Josepha, że plan jest taki, że pojedziemy nad rzekę (kilkadziesiąt kilometrów), gdzie zobaczymy prawdopodobnie hipopotamy i krokodyle i być może wielkie stado gnu, które mogą się przeprawiać przez rzekę (bo od kilku dni tam stoją). Nad rzeką zjemy obiad i wrócimy do obozu. Oczywiście po drodze będziemy zatrzymywać się i fotografować napotykane zwierzęta (jeśli coś atrakcyjnego się trafi). Zgodnie z planem ruszyliśmy nad rzekę. Z większych zwierząt po drodze mijaliśmy antylopy gnu, zebry, słonie i żyrafy.
Antylopy gnu. Masai Mara. Kenia. | |
Antylopy gnu. Masai Mara. Kenia.
Antylopy gnu. Masai Mara. Kenia.
Zebry w Masai Mara. Kenia. | |
Zebry w Masai Mara. Kenia.
Słonie. Masai Mara. Kenia.
Około godziny trzynastej dojechaliśmy nad rzekę
Mara River. W miejscu gdzie się zatrzymaliśmy, wzdłuż rzeki biegnie granica z Tanzanią. Po stronie tanzańskiej widzimy Park Narodowy Serengeti. Tam oczywiście też jest mnóstwo zwierząt :-). Ale my skupiamy się na naszej stronie. Joseph parkuje nad samym brzegiem rzeki. Stąd możemy fotografować hipopotamy i krokodyle. Niestety, i jedne i drugie są o tej porze dość leniwe, więc trudno o dynamiczne ujęcie. Ale coś tam udaje się zrobić:
Krokodyl wygrzewający się na brzegu rzeki. Masai Mara. Kenia.
Hipopotamy. Masai Mara. Kenia.
W przerwie między fotografowaniem hipopotamów i krokodyli Joseph podał nam obiad. Co prawda był to tzw. suchy prowiant, ale wszystko było doskonałe!
Po posiłku ustawiliśmy się z naszym samochodem w pobliżu brodu na rzece. Na brzegu stało olbrzymie stado gnu. Joseph mówił, że być może gnu ruszą i będzie można sfotografować jak się przeprawiają. Niestety, nie wiadomo dlaczego, mimo że kilka osobników weszło do wody, po chwili całe stado zawróciło. Nie mogące się zdecydować gnu, krążą w miejscu i wzbijają tumany czerwonego kurzu.
Stado gnu próbuje zejść do rzeki. Masai Mara. Kenia. | |
Stado gnu próbuje zejść do rzeki. Masai Mara. Kenia.
Po dłuższej chwili, ponieważ gnu nie mogły się zdecydować, wyruszyliśmy w drogę powrotną. Po drodze mijaliśmy stadka żyraf i innych zwierząt. Powoli jednak zmęczenie dawało się we znaki i nie wszystko już fotografowaliśmy.
Pastelowe kolory nieba i sawanny i prawie absolutna cisza stwarzały niesamowity klimat spokoju. Na tym tle bezszelestnie przesuwają się majestatyczne wieże-żyrafy. Czy tak może wyglądać Raj?
Żyrafy. Masai Mara. Kenia.
Do obozu wróciliśmy po godzinie siedemnastej. Kolacja była równie pyszna jak poprzednie posiłki. Zacząłem żałować, że pobyt w obozie już się kończy. Po kolacji naładowaliśmy akumulatory, zrzuciliśmy zdjęcia na twarde dyski i poszliśmy spać, bo następny dzień miał się dla nas zacząć przed wschodem słońca.